Relacja Ewy Rutkowskiej
Spotkanie z Anną Janko w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki, Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp., 9 czerwca 2016 r.
Anna Janko, rocznik 57, polska poetka (debiutowała w 1977 roku), pisarka, felietonistka, krytyk literacki. Napisała też dramat („Rzeź lalek” wystawiony w Teatrze Współczesnym w 1981 roku w Szczecinie) i słuchowisko radiowe „Śmierć to dobry początek”, emitowane w PR programie II w 2005 roku. Współpracuje z czasopismem „Zwierciadło”. Jest członkiem PEN-clubu i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Warszawie.
Ma na swoim koncie szereg wyróżnień i nagród. Nominowana m.in. do takich nagród jak; Nike, Nagrody Środkowej Europy Angelus, nagrody im. Wł. Reymonta, czy nagrody literackiej miasta st. Warszawy.
Na spotkaniu, które jak zwykle profesjonalnie poprowadziła Agnieszka Kopaczyńska – Moskaluk, na pytanie, czy wojna z niej już wyszła? Autorka odpowiedziała, że nie, bo od ubiegłego roku, od wydania książki pt. „Mała zagłada”, opowiadającej o losach swojej matki (i nie tylko), ocalałej w II wojnie światowej z masakry dokonanej przez niemieckie wojska we wsi Sochy (Lubelszczyzna), jeździ po Polsce na spotkania autorskie. Te spotkania to swego rodzaju misja, chce opowiedzieć o Dzieciach Zamojszczyzny. Bo o tej tragedii mówi się tylko czasami, jakby przy okazji… Książka wyciska łzy, ale wg innej autorki, M. Grzebałkowskiej, powinna być pisana „suchymi oczami”. To czytelnik ma się wzruszać. Pani Anna Janko stwierdziła, że każda książka już napisana i wydana, jest pewnym bytem osobowo-fizycznym. Z jednej strony autor, który ją pisze, a z drugiej strony czytelnik, który ją odczytuje, „pisząc” swoje odczucia. Treści przecież są różnie odbierane, w zależności gdzie i przez kogo są czytane. Książka „Mała zagłada” zupełnie inny odbiór ma tam, na miejscu tragedii, inny u nas tu na „zachodzie”. Inny przez dorosłych i inny przez współczesną młodzież, która w wojnę tylko się „bawi” podczas gier komputerowych. Każdy czytelnik włącza swoje życiowe doświadczenia i tak odbiera treść książki.
K. Kofta napisała, że autorka udowodniła, że pisanie poezji jest pewnym warsztatem do pisania prozy. A mnie się wydaje, że jest na odwrót. I z takim poglądem zgodziła się autorka. No, ale nic nie musi iść w parze. Dyskusja zakończyła się fragmentem innej książki, „Dziewczyna z zapałkami” (to jej debiut prozatorski), który przeczytała autorka, dyskusją i dwoma wierszami z tomiku „Wiersze z cieniem”.
Gospodynią spotkania była p. Mariola Merxmuller-Jakubik.
Ewa Rutkowska
1,652 total views, no views today