W STANOWICACH WYBUCHŁ POŻAR SUROWCÓW Z RECYKLINGU BATERII

Rano w podgorzowskich Stanowicach wybuchł pożar surowców z recyklingu baterii – ścinków papieru i drobnych elementów plastikowych. Monitorujący teren Zakładu pracownik niezwłocznie poinformował Straż Pożarną, która na miejscu pojawiła się w ciągu 10 minut. Strażacy błyskawicznie ugasili płonący surowiec i przez kolejną godzinę monitorowali pogorzelisko..

W wyniku pożaru nikt nie został poszkodowany. W chwili obecnej trwa ustalanie przyczyn pożaru, prawdopodobnie był to samozapłon. Teren jest w całości monitorowany, dzięki czemu ustalenie przyczyn będzie efektywniejsze – poinformowała Małgorzata Leszczyk, dyrektor operacyjna Recupyl Sp. z o.o.

Pragniemy serdecznie podziękować zarówno strażakom z Lubna, Bogdańca i Gorzowa Wielkopolskiego za błyskawiczną i profesjonalną akcję gaśniczą, pełniącej służbę stróża Pani Aleksandrze Kapuście, która wykazała się dużą czujnością i możliwie szybko pożar zgłosiła, jak również naszym pracownikom, którzy aktywnie włączyli się w pomoc w gaszeniu pożaru – podkreśliła dyr Małgorzata Leszczyk.

Spółka Recupyl Polska rozpoczęła działalność w 2009 r., jej celem było wdrożenie francuskiej technologii przetwarzania i recyklingu baterii przenośnych. W tym samym roku w podgorzowskich Stanowicach otwarto zakład z ręczno-mechaniczną sortownią baterii zmieszanych oraz linią mechanicznego przetwarzania baterii alkalicznych, cynkowo-węglowych i cynkowo-powietrznych.

 

514 total views, no views today

O WIĘŹNIARKACH W RAVENSBRÜCK

RAV11RAV 0RAV22Rav5

CAŁOWAŁY KOŁA, MOTOR, ŚWIATŁA, PAKI …

TAK CHORE WIĘŹNIARKI W RAVENSBRÜCK WITAŁY WOZY Z POLSKIMI CHORĄGIEWKAMI, KTÓRE PRZYJECHAŁY ZABRAĆ JE DO GORZOWA

18 sierpnia 2020 r. mija 72. rocznica śmierci Marii Kuszell – więźniarki Ravensbrück. Jej grób znajduje się na cmentarzu Świętokrzyskim w Gorzowie Wielkopolskim, w pierwszym rzędzie od strony kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego przy ul. Warszawskiej 51. Na płycie nagrobnej widnieje napis: : „Ś. P. Maria Ryśka Kuszell Były Więzień Ravensbrück Ur. 13.V.1916 R. zm. 18.VIII.1948 R. Prosi o Zdrowaś Maria”. Nieco dalej, w centralnej części cmentarza znajduje się pomnik kryjący prochy 16 Więźniów Ravensbrück zmarłych w Gorzowie w 1945 r.

W mieście nad Wartą funkcjonuje przekaz, że to właśnie Maria Kuszell wraz z kilkoma innymi więźniarkami doszły pieszo do Gorzowa i powiadomiły, że w Ravensbrück są chore Polki, którymi nikt się nie interesuje, podczas gdy inne narodowości zabrały już swoich więźniów. Niemiecki koncentracyjny obóz Ravensbrück został wyzwolony 30 kwietnia 1945 r. przez Armię Czerwoną.

28 czerwca 1945 r. z Gorzowa wyjechała specjalna ekipa Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK) po te chore. Obecne już tu, byłe więźniarki zajęły się organizacją szpitala PCK przy ul. Długiej 22-23, teraz Kosynierów Gdyńskich, w budynku, gdzie później mieścił się Zespół Szkół Gastronomicznych.

Gdy na teren obozu Ravensbrück wjechały ciężarowe samochody z polskimi emblematami więźniarki rzuciły się na wozy całując koła, motor, światła, paki – opowiadała przewodnicząca klubu Pioniera oraz inicjatorka budowy pomnika Więźniów Ravensbrück Zofia Nowakowska, głęboko szlochając na wspomnienie cierpień, przez które przechodzili więźniowie. Maria Kuszell z zawodu pielęgniarka, pracowała w szpitalu PCK i miejskim szpitalu przez 3 lata. Zmarła 18 sierpnia 1948 roku. Miała 32 lata.

Szpitalem PCK w Gorzowie kierował dr Ryszard Braun. Nie wszystkich chorych udało się uratować. Miejscem wiecznego spoczynku zmarłych stał się cmentarz Świętokrzyski. Wspomniany wyżej pomnik kryje prochy 16 zmarłych w Gorzowie w 1945 r. Znane są nazwiska ośmiu z nich wyryte na bocznej tablicy: „Józef Gościec, Walerian Drewniak, Aleksander Karol, Maria Kiełkowska, Edmund Kurzowiński, Julia Libertowska, Władysław Michna, Stefania Potzowa Pozostałe nazwiska nieznane”.

Zdjęcia: Budynek przy ul Kosynierów Gdyńskich 22-23, dawny szpital PCK, Pomnik Więźniów Ravensbrück, grób Marii Kuszell.

Tekst i foto Helena Tobiasz

535 total views, 1 views today

WERNISAŻ ZOFII BILIŃSKIEJ. RELACJA AUTORKI. FOTO KAZIMIERZ LIGOCKI

ZOFIAZOFIA1ZOFIA 2Zofia4
Fot. Kazimierz Ligocki
Na wernisażu zgromadziło się ok. 30. osób i wszyscy zamaskowani. Nawet dyrektor Muzeum i pani kustosz nie zdjęli maseczek podczas przemówień choć przecież mieli do tego prawo.
Wystawa bardzo się podobała również ze względu na różnorodność prac. Po raz pierwszy pokazałam kilka kolorowych pasteli, które świetnie wyglądają na tle szarych oryginalnych tynków ścian. W zabytkowym 16-wiecznym wnętrzu z pięknym krzyżowo-żebrowym sklepieniem, przy intymnym oświetleniu eksponatów moje dzieła prezentują się bardzo tajemniczo, oryginalnie.
 Była skromna lampka wina i miła atmosfera spotkania w gronie publiczności, która naprawdę była zainteresowana pracami, a nie pustymi rozmowami. Niestety, zwyczajowo nie bywają na takich imprezach ludzie, którzy z racji swoich pełnionych funkcji powinni choć udawać zainteresowanie duchową dziedziną życia.
Z zaproszeń nie skorzystali: Prezydent Gorzowa /ma przecież zastępców/choć przyjął tzw. honorowy patronat,  dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zb. Herberta w Gorzowie, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sztuki, dyrektor Archiwum Państwowego, dyrektor Muzeum im. Dekerta. No i oczywiście nie zareagowała pani Marszałek, która jest honorowym patronem wystawy.
A właściwie do czego zobowiązuje taki wirtualny honorowy patronat jeśli osoba /przedstawiciel/ nie raczy nawet odezwać się, pogratulować lub w jakiś inny sposób wyrazić zainteresowanie?
Przecież to wszystko jest jakieś chore. A nasza – twórców działalność ma sens chyba tylko dla nas samych. Więc dlaczego mówi się o konieczności tworzenia dóbr kultury i jej znaczeniu społecznym???
Ubolewam nad sytuacją, w której od zawsze znajduje się dziedzina mojej działalności. Nieustającej działalności. Dziękuję.
Z. Bilińska.
Na wernisażu zjawił się Kazimierz Ligocki choć miał problemy i zrobił wiele zdjęć.
Wystawa potrwa do końca września.

846 total views, no views today

WERNISAŻ WYSTAWY ZOFII BILIŃSKIEJ W MUZEUM W ŚWIEBODZINIE

Zofia Bilińska 155

Wernisaż wystawy rzeźbiarki Zofii Bilińskiej odbędzie się 13 sierpnia w Muzeum Regionalnym w Świebodzinie. Początek spotkania z autorką rzeźb, rysunków i pasteli rozpocznie się o godz. 17. Wystawa potrwa do końca września.

Na stronie Muzeum poinformowano że – ze względu na pandemię liczba uczestników jest ograniczona. Osoby zainteresowane udziałem w wydarzeniu proszone są o odbiór bezpłatnego zaproszenia w Muzeum bądź telefoniczną rezerwację pod numerem 68 475 08 37 w godz. 9.00-16.00.

Zofia Bilińska jest autorką pomnika Sukiennika na świebodzińskim rynku oraz licznych monumentów, m.in. w Gorzowie Wlkp. , Sulęcinie, Choszcznie, Gliśnie, Reczu. Pracuje w kamieniu, brązie, ceramice i drewnie. Swoje prace prezentowała na wystawach w kraju i za granicą. W 2018 roku obchodziła jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Uhonorowana została Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Urodziła się na terenie obecnej Białorusi. W Gorzowie Wielkopolskim mieszka i pracuje od 1976 roku. Jest absolwentką Liceum Plastycznego i Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Dyplom z rzeźby obroniła w 1968 roku. Początki jej pracy, to także nauczanie plastyki w szkole.

Wystawę patronatem objęli marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Anna Polak, Prezydent Miasta Gorzowa Jacek Wójcicki oraz Burmistrz Świebodzina Tomasz Sielicki. Dodatkowo obejrzeć będzie można ekspozycję kilku rzeźb Jerzego Kuroczyckiego ze Świebodzina, propagatora idei ufundowania rzeźby Sukiennika i autora pierwszej koncepcji pomnika.

735 total views, no views today

ROZWAŻANIA PIELGRZYMKOWE W DRODZE DO BLEDZEWA

blBLEble33BLEDZ

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

Chciałam i nie chciałam. Wystraszyłam się upałów i tego, że mogę nie podołać, wszak 18 lat miałam bardzo dawno temu. Koleżanka, która miała tam być – wycofała się. W przeddzień pojechałam zapisać się i wypytać o szczegóły ale było już zamknięte.

Pomyślałam: jeśli wstanę o 6 rano i zdążę się spakować – to będę. Wstałam.

Zdecydowałam ubrać długą, lnianą sukienkę pod, którą włożyłam bluzkę, aby był rękawek. Przyszła kolej na buty. Wyciągnęłam tenisówki. Zobaczył mnie mąż i powiedział: – Te buty się nie nadają. Dlaczego nie założysz tych szarych do biegania?

– Te były już potargane i dawno je wyrzuciłam.

Wyciągnęłam trapery, były trochę zabłocone. Powinnam już wychodzić a ja jeszcze w powijakach  byłam.

– W tych to zupełnie nie dasz rady. To na zimę. W taki upał? – Ciągnął dalej mój małżonek.

Nie dam rady. Chyba nic z tego nie będzie. Spojrzałam na rany na swoich stopach, które zostały po gumowych klapkach. Jeszcze nie zagojone. Nie układa się.

W drzwiach stanął mąż z butami sportowymi, z których dawno wyrósł nasz syn Jakub. Były trochę za duże, ale jak je założyłam poczułam się bardzo komfortowo.

Wraz z dobranymi butami dobry humor i nadzieja we mnie wstąpiły.

Chwyciłam butelkę wody, okulary przeciwsłoneczne, 100 zł. , słomiany kapelusz i czym prędzej pojechałam pod katedrę.

Tak, zdecydowałam się na pieszą pielgrzymkę do Bledzewa.

Zdążyłam się zapisać i dopełnić formalności doszła tylko dezynfekcja rąk i mierzenie temperatury. Termometr pokazał 35,6 stopni Celsjusza.

I pomyśleć, że o mały włos pozbawiłabym się tego wszystkiego co mnie dzisiaj spotkało.

Pielgrzymka i covid ? Nie, nie trzymaliśmy się w odległościach, nie szliśmy w maseczkach, nie mieliśmy żadnej kontroli, nikt nas nie upominał,  nie przypominał o tym co panuje. Była tylko dezynfekcja rąk na każdym postoju. Jak cudownie, gdy nie ma tematu covida i wzbudzania zagrożenia, robi się całkiem inaczej.

Szłam w grupie akademickiej, która połączyła się z brązową.

To było dopracowane organizacyjnie piękne wędrowanie z Bogiem do miejsca – celu świętego jakim jest kościół w Bledzewie.

Szło się dobrze, bo w rytm różnorodnych pieśni pielgrzymkowych śpiewanych ze scholą, którą tworzyła uzdolniona muzycznie młodzież.

Mieliśmy zaszczyt iść z nowo wybranym rektorem seminarium duchownego, które z Gościkowa Paradyża przeniesie się niebawem do Gorzowa.

Zaangażowanie księży i ich  czuwanie nad grupą zmieniało tory tego wędrowania tak aby było ono jak najbardziej wędrowaniem z Bogiem.

Różaniec nabrał rangi, gdy księża zasugerowali, aby pamiętać i otworzyć się na innych, a szybko wypowiadane intencje przestały dotyczyć tylko zdrowia i zdanych egzaminów. Każdy miał możliwość podać intencję przez mikrofon. W małej grupie można pozwolić sobie na taki luksus i to  było trafienie w dziesiątkę: otworzyło grupę, ośmieliło wielu, rozwinęło ludzi na prawdziwą szczerość. Miałam wrażenie, że wszyscy z tego przywileju skorzystali, nie tylko najodważniejsi.

Z dużą uwagą wysłuchałam konferencji, której tematem przewodnim był perfekcjonizm demoniczny. Niczym sejsmograf aktualnych problemów wyczuł prowadzący konferencję i wydobył trudny, niebezpieczny i podstępny problem na powierzchnię. Była też mowa o zasadach na tej ziemi, naszych funkcjach i osiągnięciach, z których jesteśmy dumni, które stają się celem naszego życia, ale też o innej logice Boga, która jakże często pozostaje sprzeczna z naszą. Odwołano się do schematu Jakuba i drabiny czy też tzw. zejścia w dół, aby paradoksalnie wspiąć się do góry.

Wprawdzie zostaliśmy zachęceni do zadawania pytań, ale żadne nie padło publicznie, za to zauważyłam, że młodzież dyskutowała indywidualnie z księżmi w drodze. Kości zostały rzucone, a ja już drugi dzień myślami krążę wokół tematu tej konferencji.

Tęskno mi już było za święconą wodą, bo obostrzenia zabroniły jej w kościołach a tu ku naszej uciesze – zostaliśmy nią sowicie pokropieni.

O gościnności mijanych parafii już nie będę się rozwodzić, bo było pysznie i słodko. Ale już arbuz uraczył nas bardzo.

Księża mili, dowcipni (kawały na temat były)i zdystansowani do siebie.

Młodzieńcy – pielgrzymi zostali do wstąpienia do seminarium duchownego zachęceni: – I tak niedługo, jak podają internety będzie koniec świata, więc nie ma sensu zakładać rodziny, lepiej wstąpić do seminarium.

Było super, choć upał, zero wiatru, pojawiły się odparzenia.

Wiem, że tak nie powinnam, ale gdy przyszłam do domu o 21. spojrzałam na aplikację w telefonie: zrobiono dystans 35 km., spalonych 1100 kcal., zrobiono 51422 kroków. Oczywiście absolutny rekord.

Marzanna Leszczyńska

 

703 total views, 1 views today

O ALBUMIE WALTZ FOR DEBBY

Nazwa albumu: „Waltz for Debby”

wykonawca: Bill Evans Trio

skład zespołu:

-Bill Evans – fortepian

-Scott LaFaro – kontrabas

-Paul Motian – perkusja

rok wydania: koniec lutego/wczesny marzec 1962

rok nagrania: 25 czerwca 1961

gatunek: cool jazz

wytwórnia płytowa: Riverside (jedna z wiodących wytwórni w okresie hard-bopu)

producent: Orrin Keepnews

 

lista utworów LP (long-play, 12-calowa płyta winylowa, czas trwania ok. 30 minut):

  1. My Foolish Heart
  2. Waltz for Debby
  3. Detour Ahead
  4. My Romance
  5. Some Other Time
  6. Milestones

oraz lista utworów na płycie CD:

  1. My Foolish Heart
  2. Waltz for Debby – take 2
  3. Waltz for Debby – take 1
  4. Detour Ahead – take 2
  5. Detour Ahead – take 1
  6. My Romance – take 1
  7. My Romance – take 2
  8. Some Other Time
  9. Milestones
  10. Porgy (I Loves You, Porgy)

 

Recenzja:

Omówienie albumu zacznę od zachwytu nad grą Scotta LaFaro na kontrabasie, który, jak na okres hard-bopu (lata 50’) przystało, wyraźnie kontynuuje usamodzielnianie tego instrumentu w jazzie. Kontrabas zostaje wyłączony z roli jedynie akompaniującej. W albumie Waltz for Debby,  „rzuca się w uszy” odejście od typowych walkingów – kontrabas traktowany jest bardziej jako instrument melodyczny, niż Składnik Sekcji Rytmicznej. Wyraźnie można to usłyszeć m.in. w utworze Detour Ahead. Bill Evans na fortepianie skupia się głównie na stosowaniu różnych odmian voicingów o rozmaitych kolorach, w różnych przewrotach oraz koncentruje się na funkcji perkusyjnej fortepianu – powoduje wrażenie „przestrzeni” w utworze, używając w tym celu chociażby triol ćwierćnutowych i omijając mocne części taktu. Właśnie w tej „przestrzeni” swój popis może zaprezentować Scott LaFaro, poruszając się w solówkach w wysokim rejestrze i używając krótszych wartości rytmicznych i grając gęste melodie. Mimo wszystko, wciąż zaznaczany jest przez niego ewidentny puls, eksponuje prymy i najważniejsze składniki akordów – fundament harmonii utworu.

Album „Waltz For Debby” znakomicie przedstawia kontrapunktyczną korespondencję, integrację i uczuciowo-umysłową „łączność” muzyków w czasie wspólnego grania. Każdy utwór jest żywą konwersacją melodyczną i rytmiczną, pełną nowych, spontanicznych podpowiedzi i inicjatyw muzyków – taką aktywność dobrze słychać w „Milestones” u Paula Motiana na perkusji, który znakomicie podbija i rozwija nowe pomysły swoich kompanów, w momentach kulminacyjnych spiętrza napięcie, stosując niekonwencjonalne rytmy i kolorując część B (opartą na skali A doryckiej), a następnie je uspokaja i rozluźnia, wracając do swingu. „Milestones” tria Billa Evansa znacznie różni się charakterem od nagrania Milesa Davisa z 1958 roku, które sprawia wrażenie bardziej uporządkowanego i przewidywalnego. Wersja z „Waltz For Debby” rozpoczęta wstępem subtelnego fortepianu, akcentami na talerzu i mocnych pizzicato kontrabasu tworzy charakter tajemnicy, jak zresztą większość utworów tego albumu. Rozwój tej wersji kojarzy mi się z malowaniem obrazu – dodawaniem kolejnych pociągnięć pędzlem, każdego o innym odcieniu.

Zakończę omówieniem tytułowego utworu „Waltz for Debby” o metrum 3/4, który jest „wisienką na torcie” albumu. Rozpoczyna się, jak baśń, jak wprowadzenie do bajkowego świata. Bill Evans jest znakomitym „operatorem nastroju” tego utworu – słychać w nim romantyczne usposobienie pianisty i wpływ pianistów impresjonizmu, których utwory studiował i traktował jako inspiracje.

Magda Milewska

902 total views, no views today

W KOŁOBRZEGU TRWA FESTIWAL „MUZYKA W KATEDRZE”

Org7ORGA5ORG15

Po raz dwudziesty w kołobrzeskiej bazylice odbywa się festiwal „Muzyka w katedrze”. W tym roku inaczej, bo w atmosferze ogłoszonej powszechnej pandemii. Zamaskowani melomani zajmowali miejsca zachowując odpowiednią odległość między sobą. W pięcionawowej kołobrzeskiej świątyni  wypełniona była tylko nawa główna.

W koncercie wystąpili: Roman Perucki – organy i Łukasz Długosz – flet. W programie znalazły się utwory m.in: Zygmunta Noskowskiego, Ignacego J. Paderewskiego, F. Mendelssohna – Bartholdyego, Maxa Regera, Wojciecha Kilara czy ur. w  roku 1967 Łukasza Wosia.

Organizatorami festiwalu są: prezydent miasta Kołobrzeg oraz  Regionalne Centrum Kultury im. Zb. Herberta. Komitet organizacyjny tworzą: Tadeusz Kielar – dyr. festiwalu, dr Przemysław Kieliszewski – dyr. artystyczny oraz ks. dr Andrzej Pawłowski – proboszcz katedry.

Roman Perucki – jest dyr. Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku oraz prezesem   Pomorskiego Stowarzyszenia „Musica Sacra”, z którym organizuje Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w katedrze Oliwskiej. Perucki ukończył gdańską Akademię Muzyczną im. Stanisława Moniuszki. Wielokrotnie nagrywał dla Polskiego Radia i Telewizji. W 2005 r. otrzymał odznakę – Zasłużony dla Kultury Polskiej. Wykonał ponad 2 tys. koncertów. Jest laureatem licznych nagród i odznaczeń, w tym najwyższego odznaczenia papieskiego Pro Eclessia et Pontifice oraz złotej odznaki Zasłużony dla Kultury Polskiej.

 Łukasz Długosz – absolwent studiów solistycznych w Hochschule für Musik und Theater w Monachium oraz studiów mistrzowskich w Conservatoire National Supérieur de Musique et de Danse w Paryżu oraz w Yale University w New Haven. Uznany przez krytyków za jednego z najwybitniejszych flecistów. Jest najliczniej uhonorowanym w historii polskim flecistą,  zdobywcą czołowych nagród na kilkunastu konkursach międzynarodowych. Prowadzi kursy mistrzowskie na całym świecie. Został odznaczony medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Koncert inauguracyjny 30 lipca „Perły Baroku” wykonali Covent Garden Soloistssoliści Covent Garden Opera House w Londynie z towarzyszeniem liderów Baltic Neopolis Orchestra.

Kolejny występ muzyczny „Klasyka na bis” odbędzie się 13 sierpnia, wystąpi zespół instrumentów dętych Poznań Brass Quintet. Na 20 sierpnia zaplanowano Most Kulturalny Poznań – Kołobrzeg, w ramach którego zaprezentowana zostanie muzyka mandolinowa w wykonaniu Avi Avitala i gitarowa Łukasza Kuropaczewskiego. W finale 27 sierpnia, wystąpi Polish string quartet Berlin.

696 total views, no views today

GORZOWSKI PARK KOPERNIKA W REMONCIE

Park5Park15

Trwa remont alejek w parku Kopernika

Niebawem w parku Kopernika będziemy spacerować nowymi alejami. Trwają tam prace remontowe, zostaną zamontowane nowe ławki i kosze na odpady. Przybędzie także zieleni – zostaną nasadzone byliny, krzewy, drzewa i pnącza.

Park Kopernika to miejsce chętnie odwiedzane przez spacerowiczów i biegaczy, w którym spotkać można wiewiórki ochoczo skaczące po koronach drzew. Teraz w parku trwa remont ścieżek. Odnawiana jest aleja asfaltowa pomiędzy ul. Piłsudskiego, a ul. Walczaka oraz główna aleja o nawierzchni mineralnej prowadząca do fontanny. Prace mają przyczynić się do polepszenia komfortu odwiedzających park.

W parku Kopernika planowane są także nasadzenia. Szata roślina zostanie wzbogacona o nowe byliny, krzewy, drzewa i pnącza. Dodatkowo zamontowane zostaną nowe ławki i kosze na odpady.

W parku znajduje się fontanna, jest także plac zabaw dla dzieci oraz miasteczko ruchu drogowego. Miejsce chętnie odwiedzają rodziny z dziećmi. Wzdłuż tej części parku Kopernika rozciąga się ścieżka rowerowa.

Po drugiej stronie, na którą można przejść kładką położony jest skatepark rozbudowany w ramach Budżetu Obywatelskiego. Można w nim spotkać młodzież  jeżdżącą na rowerach, rolkach, deskorolkach i hulajnogach. Skatepark podzielony jest na dwie sekcje – streetową oraz bowlową, która jest jedną z największych w Polsce.

Remont parku Kopernika jest dofinansowany ze środków Unii Europejskiej, Funduszu Spójności w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020, Oś priorytetowa II  Działanie 2.5 Poprawa jakości środowiska miejskiego.

Planowany termin zakończenia prac w parku Kopernika to koniec września 2020 r.

Informuje Karolina Machnicka z Wydziału Promocji i Informacji

Fot. Jan Wojtanowski

594 total views, no views today